11 sie 2011

wędrówka jasnogórska.

jak obiecałam - piszę.

byłam ciekawa ludzi, atmosfery, swoich sił i możliwości.
szukałam mostu z Nim, chciałam poznać i  zrozumieć to co mnie uderza i boli w Kościele.
dziękuję:
za ból, palące słońce, zmęczenie, zniechęcenie, irytację...
dziękuję:
za odkrycie piękna modlitw, które kiedyś mnie rozczarowywały
za radosne piosenki, jedność ludzi, ich życzliwość
za letnie powiewy wiatru, które pomagały w trudzie pielgrzymowania
za świadectwa wiary zwykłych ludzi, którzy są szczęśliwi z Bogiem.

idąc na Jasną Górę pokonaliśmy ponad 117 km.
to nie był łatwy i idealny czas dla mnie i innych.
ale po to tam poszłam, by zmierzyć się ze swoją niedoskonałością
wobec tego DOSKONAŁEGO.

2 komentarze:

  1. te chwile obecności w ciszy, która niemym dźwiękiem przeszywa, ten moment dotknięcia absolutu. Nic nie równa się ze spokojem duszy i pokojem umysłu.

    OdpowiedzUsuń