19 lip 2011

z plecakiem w karkonoszach.

cztery, niepowtarzalne dni pełne trudu, radości i przygód za mną.
ten kto lubi chodzić po górach wie, że tylko tam ciężki wysiłek i niesione kilogramy na plecach uszczęśliwiają człowieka.
i tak było ze mną.
przepiękne widoki, zdobyte szczyty, płynące potoki, drzewa, ptaki a wreszcie ludzie i atmosfera schronisk to kwintesencja tego co kocham w górach.

jeszcze nie przestały boleć mnie łydki, a ja już marzę o bieszczadach...
ale to dopiero w sierpniu.

2 komentarze:

  1. przestrzeń i wolność, radość z małych rzeczy, czas płynący inaczej, myśli płynące inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę chwil "Zdobywania". góry uczą pokory i wewnętrznej siły.

    OdpowiedzUsuń